O majorze Ogniu



Nasza drużyna przyjęła nazwę „Ogień” nie bez przyczyny. Ogień w tradycji harcerskiej zawsze traktowany był szczególnie, w sztuce przetrwania jest utożsamiany z bezpieczeństwem, a nawet decyduje o przeżyciu. Obok tych kwestii, jest jeszcze jedna – najważniejsza. 1 marca obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”, który został ustanowiony Uchwałą Sejmu Rzeczypospolitej, w której czytamy: W hołdzie „Żołnierzom Wyklętym” — bohaterom antykomunistycznego podziemia, którzy w obronie niepodległego bytu Państwa Polskiego, walcząc o prawo do samostanowienia i urzeczywistnienie dążeń demokratycznych społeczeństwa polskiego, z bronią w ręku, jak i w inny sposób, przeciwstawili się sowieckiej agresji i narzuconemu siłą reżimowi komunistycznemu. Ten dzień (1 III 2011) zakończył ważny etap w historii Polski i w dochodzeniu do prawdy o podziemiu niepodległościowym w Polsce po II wojnie światowej. Niestety dzieje się to dopiero po niemal dwudziestu latach od odzyskania suwerenności, a w społecznej opinii wciąż występują poglądy rodem z peerelowskiej propagandy o „zaplutych karłach reakcji” czy o „bandytach”.

            Nasza drużyna swoją nazwą chce upamiętnić jednego a zarazem wszystkich, z tych, którzy nie pogodzili się z nową wizją Polski i znaleźli dosyć sił, aby walczyć i umierać w imię Polski w pełni niepodległej. Tą osobą jest mjr Józef Kuraś „Ogień”, który po wojnie zorganizował jedną z największych niepodległościowych partyzantek na Podhalu. Dzięki komunistycznej propagandzie, która poświęciła mjrowi „Ogniowi” dużo miejsca, postać ta wymaga bardziej szczegółowego opisania.

            Józef Kuraś brał udział w kampanii wrześniowej jako żołnierz 1. pułku Strzelców –Podhalańskich. Po nieudanej próbie przekroczenia granicy, wrócił do domu i od razu wziął czynny udział w działalności konspiracyjnej. Kryptonim „Ogień” przyjął po zamordowaniu i spaleniu przez Niemców jego ojca, żony i ok. 2-letniego synka w 1943 r., co było odwetem za działalność podziemną. W roku 1944 został przez AK skazany na karę śmierci za samowolne opuszczenie warty, wyrok szybko został anulowany. Ze wspomnień akowca, który ten wyrok miał wykonać wiadomo, że „Ogień” był ceniony jako wybitny partyzant i odważny żołnierz. Wyroku nie wykonał. Przed wojną jak i w trakcie okupacji, Kuraś był związany z ruchem ludowym. Po opuszczeniu AK, silnie związał się z lokalną strukturą Stronnictwa Ludowego (SL). Ten element jest szczególnie ważny, gdyż poznanie strategii działania SL w II poł. lat 40. jest niesamowicie istotne do zrozumienia kroków, jakie podjął Kuraś po wojnie. Po wypędzeniu Niemców z Polski szybko okazało się, że nowa władza nie ma wystarczającej liczby osób, do obsadzenia dziesiątek tysięcy nowych stanowisk administracyjnych i porządkowych w kraju. SL podjęło decyzję, aby zająć jak najwięcej wolnych miejsc w administracji, w myśl zasady – gdzie nas nie ma, tam nie mamy wpływu na to co się dzieje. Była to praktyka stosowana w całym kraju, nie tylko na Podhalu, i to przez wszystkie ugrupowania polityczne i wojskowe. Stąd właśnie w szeregach nowych służb znalazło się tak wielu byłych żołnierzy i polityków podziemia, w tym AK. Służby siłowe miały pełne ręce roboty z pospolitym w owych czasach bandytyzmem. Podejmowanie nowej pracy nie wiązało się z poglądami komunistycznymi czy chęcią wspierania ludowego rządu, a bardziej chęcią posiadania wpływów w różnych szczeblach władzy. Szybko jednak okazało się, że Polska Partia Robotnicza (PPR) nie ma zamiaru dzielić się władzą z nikim. Po weryfikacji podejrzanych urzędników, funkcjonariuszy milicji i innych służb, zaczęły się zwolnienia, a w najgorszym i bardzo częstym przypadku aresztowania, więzienia, brutalne tortury a nawet kary śmierci. W świetle tych faktów, Józef Kuraś stał się na trzy tygodnie szefem Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa w Nowym Targu. Po tym czasie zabrał swoich podkomendnych i wrócił do lasu – sam uciekł tym sposobem przed aresztowaniem. Dostrzegł, że jedyną drogą do niepodległości jest dalsza walka, tym razem z sowieckim okupantem.  Założył Oddział Partyzancki „Błyskawica”, który szybko stał się potężną siłą na Podhalu. W roku swej największej świetności -1946- liczył od 500 do 700 osób, co w porównaniu z innymi partyzantkami tego okresu można uznać za liczbę imponującą. „Ogień” szybko został nazwany przez lokalną ludność „królem Podhala”. Tak jak w 1945 r. priorytetem dla komunistów było zlikwidowanie zgrupowań partyzanckich w „ścianie wschodniej” kraju (tj. Lubelszczyszna, Polesie) tak w 1946, podstawą było wyeliminowanie „ogniowców”. Świadczy to o powadze sytuacji i względnej sile tego oddziału. Nie na darmo jeden z członków PPR, mówił, że na Podhalu ta partia jest w konspiracji. Działo się tak, gdyż faktyczną władzę od Tatr aż do Karkowa posiadał „Ogień”. Oddział „Błyskawica” był doskonale zorganizowany, co pozwalało na przeprowadzanie licznych, ambitnych akcji rozbijania kolejnych posterunków Urzędu Bezpieczeństwa i Milicji Obywatelskiej. Jedną z najsłynniejszych akcji było rozbicie więzienia w centrum Krakowa (!) i uwolnienie ponad 60 więźniów. Warto zaznaczyć, ze nikt przy tym nie zginął i nie padł ani jeden strzał - dziś podobne operacje wykonują komandosi.

Wnikliwe badania naukowe prowadzone obecnie przez niezależnych historyków odsłaniają prawdziwe oblicze „Ognia” i jego oddziału. Pokazują, że była to zdyscyplinowana jednostka, ciesząca się ogromnym autorytetem lokalnej ludności, która zawdzięczała mu bezpieczeństwo. Obalają też peerelowskie mity o „Ogniu” jako mordercy kobiet w ciąży i antysemicie. Utworzenie IPN, pozwoliło na dotarcie do ważnych informacji o „Ogniu”, informacji, które nigdy nie miały ujrzeć światła dziennego. Dowiadujemy się, że słynny podhalański major 16 listopada 1946 r. napisał list do Bolesława Bieruta o treści: „Oddział partyzancki >>Błyskawica<< walczy o Wolną, Niepodległą i prawdziwie demokratyczną Polskę. Walczyć będziemy tak o granice wschodnie, jak i zachodnie. Nie uznajemy ingerencji ZSRR w sprawy wewnętrzne polityki państwa polskiego. Komunizm, który pragnie opanować Polskę, musi zostać zniszczony”. Powyższego nie należy chyba komentować. Do tego warto dodać informację z posiedzenia Powiatowej Rady Narodowej w Nowym Targu w czasie, której wojewódzkim delegatom, ich partyjni koledzy z lokalnego środowiska zakomunikowali, że „Ogień” nie jest bandytą, a oni wszyscy są „ognikami”. Należy mieć także świadomość, że żadna partyzantka nie utrzyma się bez poparcia ludności lokalnej. Podhalańskie wioski były oddane „Ogniowi”, dostarczały mu żywność i informacje – decydowały tym sposobem o Jego sukcesach. Oskarżano Go także o napady na wsie słowackie i walki na pograniczu. Owszem, miały miejsce takie wypadki, ale było to związane z przynależnością przedwojennej części Spiszu i Orawy do Państwa Polskiego. Przypomnę, że Słowacy wzięli aktywny udział w kampanii wrześniowej przeciwko Polsce, dokonując zbrojnej agresji. Po czym Hitler przyznał im, wyżej wymienione tereny. Często te fakty zostają przemilczane nawet w podręcznikach szkolnych. „Ogień” walczył o granice Polski, Słowacy nie chcieli oddać zagarnionych ziem, pomimo klęski ich niedawnego sojusznika i międzynarodowego potępienia wojny. Dlatego skierowali na swoje oddziały agresję „ogniowców”. A ci ostatni nie widzieli nic złego łupienia wsi swoich wrogów. Niestety, taka rzeczywistość nie była okresem łatwych decyzji, często balansowano między mitycznymi dobrem i złem.
Zima przełomu 1946 i 1947 r. okazała się decydującą dla partyzantki Kurasia. Okres zimy naturalnie nie sprzyja działaniom partyzanckim. Natomiast swe siły wzmocniły oddziały KBW i specjalne NKWD. Wskutek denuncjacji zaczęto deptać „Ogniowi” po piętach. Wcześniej mówił, że komunistom żywcem się nie da. Słowa dotrzymał - 22 lutego 1947 r. osaczony na strychu góralskiej chaty, popełnił samobójstwo strzałem w skroń.  Do dziś nie wiadomo, gdzie znajdują się Jego ciało. Po wielu latach znaleziono notatkę bezpieki, w której wspominano mniej więcej tak, że ciało „Ognia” nie może spocząć w rodzimej ziemi, gdyż miejsce pochówku, stałoby się punktem kultu jego osoby.

Józef Kuraś „Ogień” jak cała reszta „żołnierzy wyklętych” wpisuje się w nowe określenie, jakie zostało stworzone przez historyków - w Powstanie Antykomunistyczne jakie trwało w Polsce po II wojnie światowej. W niektórych regionach przebierało ono permanentny obraz wojny domowej. „Żołnierze wyklęci” zostali wymazani ze społecznej pamięci w czasach PRL-u, jeżeli o nich już pisano, to pisano źle. Jednak żadnemu z nich nie poświęcono tyle miejsca w propagandzie jak „Ogniowi”. Sfałszowano nawet rzekomy jego dziennik, w którym miał opisywać swoje mordy. Dziś historycy rozstrzygnęli już wiarygodność tego „dzieła” – to fałszywka. Jednak pokłosie tych kłamstw żyje własnym życiem obok nowych faktów historycznych. Stąd bierze się nasz wybór tego bohatera. Chcemy w drużynach i w naszym hufcu  pielęgnować jego pamięć, a także reszty „żołnierzy wyklętych”. Na podstawie Ich życiorysów, chcemy budować naszą tożsamość.

Najnowsze badania Instytutu Pamięci Narodowej szacunkowo określają bilans Powstania Antykomunistycznego. Przez oddziały konspiracyjne przewinęło się od 120 do 180 tys. ludzi, nie obejmują one jednak wszystkich. Nie ujęto w nich ludzi, którzy nieformalnie pomagali partyzantom, czynili to sporadycznie, chodzi o takich, którzy organizowali żywność, czy kryjówki. Można sobie wyobrazić jak bardzo zwiększyłyby się powyższe liczby, gdyby uwzględniono ich wszystkich. Zabitych partyzantów szacuje się w okolicy 8 tys. Na karę śmierci skazano ok. 5 tys.  Rzeczywistość więzień ubeckich tamtych czasów wygląda wręcz upiornie. Tortury poprzez wyrywanie paznokci, łamanie kości, bicie, psychiczne znęcanie się to tylko ułamek metod, jakie stosowano do łamania najtwardszych.

Ten rozdział poświęcony mjrowi „Ogniowi” może wydać się zbyt długi, jednak powierzchowne opisanie jego życiorysu jest konieczne, ponieważ szukając informacji w Internecie wciąż z łatwością można spotkać się z kłamstwami. Ten życiorys pokazuje, że dołączył On do ludzi, o tragicznych a zarazem pięknych życiorysach. Ludzi, którzy w pewnym momencie swojego życia wybrali między możliwością budowania w miarę normalnego życia w nowej rzeczywistości Polski, mogli uciec za granicę ale mogli też walczyć. I wybrali walkę, nic tego nie tłumaczy poza wizją Polski suwerennej, której wizję zaszczepili im ojcowie, a której dobro, także i dla nas musi być najważniejsze.


Ogniowcy

Więcej informacji o mjrze Józefie Kurasiu i Zgrupowaniu Partyzanckim "Błyskawica":



Zdjęcia "Ognia" i jego ludzi